Wiosna idzie. Wystarczyło kilka chwil ze słońcem, kilka stopni więcej na zewnątrz i biegacze wylegli z domów jakby wybudzili się z zimowego snu. Zaraz zresztą sypnie wiosennymi imprezami biegowymi i zapomnimy o ponurej i szaro-burej zimie.
Co prawda i trenerzy i fachowe poradniki sugerują, żeby nie przestawać biegać zimą, ale sporo z nas zarzuca aktywność na tę porę roku. Wiadomo. Nie cierpią hasać gdy na zewnątrz za zimno i za ciemno. Na sztuczną bieżnię też niewielu da się namówić. Nuda, mówią. I mają rację. Śmiertelna nuda moim zdaniem. Sto razy wolę zmarznąć i ryzykować wywrotkę na oblodzonym chodniku niż zamknąć się w siłowni i patrzeć przez godzinę w ten sam punkt względnie w telewizor, który sączy słabe z reguły treści. No, ale zło odeszło i na widnokręgu pojawia się nadzieja na długie miesiące na dworze.
To pierwsze słońce wygoniło na chodniki i leśne ścieżki świeży narybek biegowy. W naszej akcji „Biegam, bo lubię” na nich zależy nam najbardziej. Mówi się, że w Polsce biegają już prawie wszyscy. Nieprawda. Mamy jeszcze dużo do zrobienia, ale najważniejsze, że nie musimy wyciągać z domów siłą. Na początku naprawdę najważniejsze jest wyjście na powietrze, jak mówił Duńczyk w pierwszej części filmowego klasyka - Vabank.
Co zrobić, żeby nie było to wyjście premierowe i kończące jednocześnie nową pasję? Doradzam umiar. Nie stawiajmy sobie zbyt dużych celów. To, że kolega z pracy „klepie” pięć maratonów rocznie nie znaczy, że mamy pokonać w tym roku choćby jeden. W ogóle zapomnijmy na razie o maratonach, o półmaratonach zresztą też. Na początek w ogóle nie przesadzajmy z bieganiem. Zaczynajmy do marszobiegów. W internecie łatwo znaleźć tzw. plan sześciotygodniowy. Zakłada on, w dużym skrócie, że po rzeczonych sześciu tygodniach ktoś z poziomu zero przebiegnie, nie zatrzymując się, pięć kilometrów. Podstawą tego planu jest łączenie marszu z biegiem. Najpierw więcej się chodzi, z czasem górę bierze bieganie. Później naturalnie przyjdzie też wydłużanie pokonywanych dystansów, ale bez pośpiechu.
Oczywiście na treningi trzeba się ubrać. I tu rozumiemy, głównie panie, że jak się wychodzi do ludzi to powinno się dobrze wyglądać. Inwestujmy w biegowe ciuchy, w których czujemy się atrakcyjni i pewni siebie. Odradzamy za to przepłacanie przy wyborze butów biegowych. Ceny tych podobno najbardziej fachowych potrafią zwalić z nóg. W tej materii zawsze podpieram się opinią jednego z najwybitniejszych ortopedów w naszym kraju. Otóż ów ortopeda na spotkaniu z trenerami naszej akcji, budząc niemal zgorszenie, powiedział, że dobre buty biegowe powinny być wygodne. I nic więcej. Trzymajmy się tej zasady zapominając o marketingowej papce jaką sączą nam do ucha sprzedawcy w sklepach biegowych.
Na zakończenie jeszcze jedna maksyma. Tym razem od mistrza olimpijskiego w skoku wzwyż – Jacka Wszoły. Pan Jacek powiedział mi kiedyś, że bieganie jest fajne, bo wystarczy założyć gacie, trampki, koszulkę i gnać przed siebie. Coś w tym jest.
Krzysztof Łoniewski
dziennikarz PR III Polskiego Radia
Autor audycji „Biegam, bo lubię”
Usługi dla Ciebie
Artykuły powiązane
Trening motoryczny dla dzieci. Im wcześniej tym lepiej!
Trening motoryczny dla dzieci już od szóstego roku życia, to lepsze zdrowie na przyszłość i dobre przygotowanie do życia sportowca.
Jak pracują lekarze reprezentacji Polski?
Na czym polega praca lekarzy i fizjoterapeutów piłkarskiej reprezentacji Polski na mundialu? Jakie są zadania polskiego sztabu medycznego?
Bieżnia antygrawitacyjna w rehabilitacji
Po zabiegach czy urazach bieżnia antygrawitayjna pozwala szybciej wrócić do zdrowia. Kosmiczna" technologia w Enel-sport.
Z górami nie ma żartów
Każda wyprawa w wysokie góry to sprawdzian wytrzymałości dla organizmu. Andrzej Bargiel do swojej kolejnej wyprawy profesjonalnie przygotowuje się w Enel-Sport.
Enel-sport opiekunem głośnej wyprawy. Jak wyglądały przygotowania?
O szczegółach przygotowań członków ekipy Andrzeja Bargiela opowiada dr n. med. Jacek Jaroszewski z kliniki Enel-Sport - opiekuna medycznego wyprawy.